Start » O nas » Początki szkoły » Wspomnienie Ks. Prałata Uszyńskiego

Wspomnienie Ks. Prałata Uszyńskiego

Na pewno wielu z nas pamięta Księdza, bo często przychodził do nas, zawsze uśmiechnięty, chętny do służenia radą, opiekujący się nami każdego dnia i życzliwy nam na każdym kroku.
Trudno wyliczyć wszelkie dobro, jakiego doznaliśmy za przyczyną Ks. Prałata. Dobrze wiemy, że zawdzięczamy Mu przede wszystkim istnienie naszej szkoły, a teraz na pewno mamy w Nim orędownika w Niebie.

Ks. Uszyński ciepłem i życzliwością przyciągał do siebie wszystkich. Miał naprawdę rzadki dar umiejętności rozmawiania z dziećmi, młodzieżą i ze starszymi. Każdego wysłuchał, potrafił doradzić i zawsze chciał pomóc.
Ze zdumieniem patrzyliśmy, jak znajduje na wszystko czas i siłę, pełniąc tyle odpowiedzialnych funkcji. Trudno streścić w kilku słowach dorobek Ks. Prałata. Wspomnę tylko te najważniejsze działania, w które zawsze angażował się całym sercem. Ksiądz Uszyński był moderatorem Federacji Sodalicji Mariańskich w Polsce, kapelanem weteranów kawalerii i artylerii Wojska Polskiego, kapelanem duszpasterstwa byłych więźniów obozów i więzień II wojny światowej. Myślę, że Ksiądz Prałat był przede wszystkim duszpasterzem akademickim i wychowawcą wielu pokoleń młodzieży. Przez 18 lat pełnił funkcję rektora kościoła akademickiego Św. Anny. W 1975 roku i ja trafiłam do duszpasterstwa akademickiego i tam, mogę to śmiało powiedzieć, przeżyłam pod skrzydłami „Wuja” – bo tak pozwalał do siebie mówić, wielką przygodę mojego życia.
Do Św. Anny przychodziliśmy jak do rodzinnego domu. Ksiądz Rektor był człowiekiem bardzo serdecznym i bezpośrednim. Drzwi do pokoju „Wuja” były zawsze otwarte dla każdego aż do północy. Przychodziliśmy po poradę, po pomoc. „Wuj” nie stwarzał żadnego dystansu, ciesząc się jednocześnie wielkim autorytetem i posłuchem.

Dla „Wuja” każdy zrobiłby wszystko, o co został poproszony. Z każdego studenta umiał wydobyć „talenty” i skierować je na właściwe pole działania. Czuliśmy się odpowiedzialni i potrzebni. Kościół zawsze tętnił gwarem. Działały liczne konwersatoria, grupy modlitewne i charytatywne. Pobyt w Kościele Akademickim był dla nas w czasach ideologii marksistowskiej wielką lekcją prawdziwej historii i patriotyzmu. Często wuj zapraszał do św. Anny ks. Prymasa Wyszyńskiego. Uczestniczyłam w spotkaniach „na górce” w rektoracie, gdzie Prymas Tysiąclecia odpowiadał na przygotowane przez młodzież pytania. Chodziliśmy z „Wujem” na słynne „pączki” na ulicę Miodową do rezydencji Ks. Prymasa na wspólne kolędowanie i rozmowy. U „Wuja” spotykaliśmy się z ks. Jerzym Popiełuszką i z późniejszym biskupem, zastępcą sekretarza episkopatu, ks. Jerzym Dąbrowskim.
Po wprowadzeniu stanu wojennego „na górce” u „Wuja” już 14 grudnia leżały odręcznie sporządzone listy internowanych. Przynoszono paczki dla uwięzionych, a rodzinom organizowano pomoc.
U św. Anny odbywały się też spotkania z ostatnimi żyjącymi legionistami uczestnikami wojny 1920 r., którzy przekazywali nam wiedzę, jakiej nie znaleźlibyśmy w szkole.


Ks. Uszyński posiadał wielkie umiejętności organizatorskie. Z „Wujem” pielgrzymowaliśmy w sierpniu do Częstochowy. Będąc głównym przewodnikiem akademickich „siedemnastek”, przez wiele lat prowadził na Jasną Górę ogromne rzesze młodzieży polskiej.
W czasie wakacji jeździliśmy do Bogut - rodzinnej miejscowości Księdza. Jeździliśmy tam w okresie żniw i sianokosów, aby pomóc w gospodarstwie Jego Rodzicom. Byliśmy przyjmowani z wielką serdecznością i gościnnością. Uczyliśmy się wtedy miłości do ziemi ojczystej, szacunku do pracy na roli, zwiedzaliśmy miejsca związane z życiem Wielkiego Prymasa Tysiąclecia.
„Wuj” był człowiekiem serca, życzliwym dla wszystkich i prawdziwym naszym przyjacielem. Pozostaje w dziełach jakie stworzył, w pamięci i sercach wszystkich, którzy Go znali i kochali.

Ewa Głocka – nauczyciel